niedziela, 13 grudnia 2015

Spastyczność...

Przez ostatnie 18 lat eksplorowałam zależność jedzenia, technik relaksacyjnych, oddechowych czy m.in ziół na spastycznosc i swobodę ruchu.
Zainspirowana wczorajszym kongresem neurologicznym w Poznaniu postanowiłam w krótkim artykule podzielić się obserwacjami i własnymi doświadczeniami. Więcej ukaże się w mojej książce. Jednak chce teraz kiedy wiatr za oknem wieje podzielić się czymś od siebie.
Wyobraź sobie jak napinasz ciało i próbujesz w tym napięciu chodzić? Bez chwili relaksu? Co czujesz?
Możesz takie ćwiczenie zrobić fizycznie by poczuć to całym sobą.
Jednak wyobraź sobie, że są osoby, które nie mają wpływu na to napięcie, a jego siła wzmaga się niezależnie od woli.O spastyczności możesz poczytać publikacje medyczne i definicje . Są one bardzo przydatne dla personelu medycznego, dla procesu leczenia lub żeby po prostu okiełznać  nieznane.Nie ma w tych definicja człowieka i jego realnych zmagań. W definicjach i teoriach zapominamy, że każdy jest inny i dla każdego prognoza jest inna.Mimo, że diagnoza może być identyczna.
Przez pierwsze lata życia spastyczność była widoczna i rozpoznana, lecz z upływem lat coraz bardziej utrudniała ruch i samodzielne funkcjonowanie.Poprzez ciągle napięcie (w dzień i w nocy) pojawiała się drażliwość i nadwrażliwość na każdy, nagły dźwięk. Mogło wyglądać to śmiesznie, lecz dla mnie nie było to zabawne, bo nie mogłam nad tym zapanować.
Uświadomiłam sobie po latach, że poprzez to wzmożone napięcie miałam dostęp automatyczny do pewnego wachlarza uczuć czy emocji: rozdrażnienie, smutek, poczucie bycia z innymi (ale obok) bezsilność, wybuchowość. Nie chodzi mi tu o budowanie portretu psychologicznego tamtej mnie, lecz "narysowanie" mapy zależności.Nic przecież nie jest czarno-białe i w tym samym czasie byłam dzieckiem bardzo pogodnym, otwartym i uśmiechnięta . Byłam ciekawa ludzi i świata. Jednak pewna pobudliwość mojego układu nerwowego i wzmożone przewodnictwo nerwowe niektórych nerwów determinowało samopoczucie.Moje emocje wpływały na postrzeganie świata i wiele gestów od świata było dowodem na to, że dobrze czuję. Takie prawo dziecka.Jednak nie mogłam wyłączyć przycisku "off", by przewodnictwo nerwowe było w normie . Zadawałam sobie już jako dziecko masę pytań w głowie i szukałam rozwiązań. Chciałam choć na chwilę się zrelaksować. Bardzo często, gdy próbowałam zasnąć moje nogi podskakiwały jak na trampolinie. Przyjmowałam leki rozluźniające i kąpiele. To była pomoc na chwile. Wybudowałam solidny, wewnętrzny świat.
Kiedy dorastałam zorientowałam się, że wszystko co fizycznie wypracowałam z pomocą rehabilitacji zniknęło. Nastąpił regres, gdyż organizm miał tyle do zrobienia w tym czasie, że wróciłam do punktu zero.W tym samym czasie zorientowałam się, że moje długoletnie problemy z przewodem pokarmowym zniknęły kiedy w czasie postu postanowiłam zrezygnować z mięsa. Duża ilość warzyw i owoców oraz wody sprawiała, że mój układ pokarmowy i nerwowy pracował lepiej. Zaobserwowałam również, że spożywanie cukru i przetworzonych pokarmów wzmaga moją nerwowość i napięcie w nogach. Zaczęłam więc minimalizować spożycie.
Uzupełnianie białka i węglowodanów stało się moją codziennością oraz dobra jakość jedzenia.Nienasycone kwasy tłuszczowe tak ważne dla mózgu, osłonek mielinowych i całego układu nerwowego dostarczam każdego dnia.
Po prostu zbilansowana dieta z dużą ilością soków z zielonych warzyw i owoców, by odżywić i dać tlenu komórkom. Pamiętam o ważnej Lkarnitynie, która jest istotna dla mięśni. Jedzenie stało się częścią rehabilitacji, a nie koniecznością, by przeżyć.
Przez lata techniki oddechowe, terapia cranosacral, trening autogenny był częścią mojego dnia. Od lat umiem się rozluźnić bardziej i zarządzać emocjami. Terapia craniosacral spowodowała,że kiedy podnosiłam rękę nie musiała mi się podnosić czy napinac też noga.Pojawiły się,więc wyizolowane ruchy.
Mój apel szczególnie do rodziców i terapeutów oraz lekarzy. Pamiętajmy, że jedzenie leczy, a różne techniki wspomagają rehabilitację. Na początku jest człowiek. RODZIMY SIĘ CZŁOWIEKIEM.Dopiero później jest brak równowagi w systemie(choroba).Każdy ma mocne i słabe strony.Oprócz pracowania nad tym co wymaga wzmocnienia i poprawy skupiajmy się też i wzmacniajmy poczucie wartości i mocne strony czy talenty podopiecznych.
Spastyczność jest uparta* i im więcej ćwiczymy tym więcej jej jest.Aż doszłam do ściany,że już więcej sama nie zdziałam,bo mój organizm sam się zapętla.Potrzebowałam ćwiczeń,lecz pomimo usprawniania wzmagała się spastyczność.
Dziś jestem po operacji SDR i pomimo, że spastycznosc została zminimalizowana to jedzenie, woda i oddech jest tym co wspiera moją rehabilitację oraz właściwa suplementacja.

Zdjęcie zrobione w trakcie kongresu neurologicznego w Poznaniu